Sophie Moleta, Dive. Całkowite zanurzenie.
Anegdota głosi, że w trakcie sesji nagraniowych do
tego albumu, które odbywały się w pewien sierpniowy tydzień 1999 roku w Anglii, w założonym przez Petera Gabriela Real World Studios, Sophie Moleta wykończyła
psychicznie i fizycznie swojego współpracownika, którym był nie kto inny, jak
sam Hector Zazou (1948-2008), słynny francuski kompozytor i producent. Zazou
skutecznie wydrenowała z sił tendencja artystki do podchodzenia do procesu
twórczego, jak do ostatniej rzeczy, która została jej jeszcze na tym świecie do
zrobienia… Intensywność, zaangażowanie, brak dystansu – oto najważniejsze cechy
charakteryzujące muzyczną pracę Sophie Molety. Jaka praca, taki jest i efekt:
płyta Dive to niezwykle intensywne
emocjonalnie doznanie, które, dzięki pełnemu oddaniu i całkowitemu ‘zanurzeniu
się’ w swoim wewnętrznym świecie jego autorki, jest dziełem na wskroś intymnym,
kontakt z nim zaś może być porównany do lektury bardzo osobistego pamiętnika,
pełnego prostej i bezpośredniej w przekazie poezji.
Sophie Moleta przyszła na świat w Wellington w Nowej Zelandii w 1969
roku jako córka pary europejskich emigrantów: Włocha i Niemki. Jeszcze jako mała dziewczynka przeprowadziła się wraz
z rodziną do Perth w zachodniej Australii, gdzie też obecnie mieszka. Matka Sophie była
bardzo utalentowaną pianistką z zawodu, nic więc dziwnego, że to właśnie
fortepian jest pierwszym i najważniejszym instrumentem w życiu piosenkarki.
Sophie grała na pianinie, pisała teksty i komponowała muzykę już od
najmłodszych lat, a jej pierwsza długogrająca, wydana niezależnie, płyta Trust ukazała się w 1998 roku. Artystkę,
grającą na jednym z francuskich festiwali muzycznych w 1999 roku, zauważył
wybitny kompozytor i producent, Hector Zazou. Zaproszona przez niego do
współpracy, Sophie Moleta nagrała w sierpniu 1999 roku w założonym przez Petera
Gabriela Real World Studios swój najbardziej znany dotychczas album, czyli
krążek Dive właśnie. Wydany w marcu
2000 roku album przyniósł piosenkarce sporą popularność, płytę doceniono
szczególnie we Francji, skąd pochodził jej producent i gdzie Moleta dała też
dużo koncertów, towarzyszących promocji krążka. Sukces rewelacyjnego Dive zapowiadał początek wielkiej
solowej kariery, jednak po negatywnych doświadczeniach z wytwórnią płytową,
która wydała Dive, Sophie powróciła
na Antypody, kontynuując tam tworzenie niezależnie publikowanej muzyki i
współpracując z ambitnymi muzykami z całego świata. Szczególnie wybijają się
jej płyty nagrane ze szwedzkim gitarzystą Davidem Härenstam'em (What Happened in Fremantle, 2004) oraz
amerykańskim twórcą z pogranicza ambientu oraz elektroniki, Holmesem Ives’em
(świetna płyta Untie Me z 2005 roku).
Swój ostatni longplay, znakomicie przyjęty Every
Girl I Know Deserves a Packet of Stars, Sophie Moleta wydała niezależnie w
połowie 2007 roku, udowadniając tym samym, że wcale nie potrzebuje dużej
wytwórni płytowej, aby nagrywać wyjątkowo mocny i świeży materiał na bardzo
wysokim poziomie.
Dive
otwiera minimalistyczny Octave War, w
którym Sophie na tle pulsujących elektronicznych dźwięków wyjawia ostateczny
cel całego albumu, a jest nim transformacja strachu w moc, a mocy w wolę i vice
versa, przemiana woli w moc. Tak pozyskana siła może nam posłużyć jako doskonałe narzędzie. Do czego? Na to pytanie znajdujemy odpowiedź w kolejnej kompozycji,
czyli Stay Gold, która zaczyna się
bardzo mocnym, przebojowym wręcz wejściem, przypominającym triumfalny pochód, po
czym niepostrzeżenie przeobraża się w łagodną, fortepianową balladę. Brzmi to tak,
jakby utwór motywowany był na wstępie gniewem i wściekłością, po czym
przechodził w nastrój uległości oraz akceptacji. Warstwa muzyczna ma w Stay Gold pełne zakotwiczenie w warstwie
tekstowej: utwór ten to prawdziwy manifest feministyczny, w którym kobiety w
furii zdają sobie sprawę, że utraciły swoją moc, zapomniały o swojej
wewnętrznej sile, ale wszystkie zasługują na to, aby być królowymi i
przyodziewać się w złoto, w którym jest im jak najbardziej do twarzy. W taki oto sposób nabyta w Octave War siła staje się w Stay Gold narzędziem do odzyskania panowania, i to nie tylko nad sobą. Jako deklaracja ‘girl power’ Stay Gold już na samym
wstępie nadaje ton całej płycie, nie pozostawiając już żadnych wątpliwości co
do jej nadrzędnego przesłania. Po drapieżnym, buntowniczym i nie znoszącym sprzeciwu Stay Gold, wraz z Chapelle przychodzi wyciszenie oraz kontemplacja. W tym utworze
mamy tylko Sophie i jej przepięknie brzmiący fortepian, po raz pierwszy też
zahaczamy na płycie o doświadczenie boskości, które sprowadza się tutaj do
postrzegania piękna i wyjątkowości w najbardziej prostych, ziemskich momentach
oraz przyjemnościach, takich jak choćby mocna kawa czy słodycz pomarańczy…
Prawdziwa i bezwstydna wręcz słodycz emanuje z kolejnego na płycie nagrania 10x2, na którym uroczemu, krystalicznie
czystemu wokalowi artystki akompaniuje tylko fortepian, wygrywający przepiękną
melodię o węgierskich korzeniach. Grająca na tym instrumencie Sophie,
śpiewająca przy tym z rozbrajającą szczerością o czymś równie błahym jak głód
pocałunków kochanka, to prawdziwa esencja całego albumu: bardziej intymnie już się nie
da. Podobna do 10x2 zmysłowa i dziecięca niemalże radość
promieniuje również z kompozycji Fresh
Rain, w której tytułowy deszczyk jest niczym sygnał do prawdziwych wokalno-instrumentalnych
spazmów.
Tytułowy
na krążku kawałek Dive to drugi po Stay Gold utwór-manifest. Tym razem
czystemu, pewnemu siebie głosowi Sophie towarzyszy jedynie ambientowa produkcja
Hectora Zazou. Dive wyraża wiarę w
świat emocji i zmysłów, odrzuca natomiast balast intelektu oraz teorii.
Zanurzenie się w morskiej toni równoznaczne jest w tej kompozycji z utratą
kontroli i zatraceniem się w miłości. Skok na głębię jest niebezpieczny, ale
podmiot liryczny w tej piosence nie uznaje półśrodków, liczy się tylko czyste
doświadczenie wspólnego przeżycia. Dive
zamykają dwa buddyjskie w swojej wymowie utwory. Pierwszy z nich to Anicca, przy czym tytuł to pojęcie
oznaczające w buddyzmie nietrwałość. Sophie Moleta podróżowała do Indii, gdzie
praktykowała buddyzm oraz duchową przemianę, a liczne ślady tej wyprawy możemy właśnie
odnaleźć na Dive. Wszystkie zjawiska
na ziemi są nietrwałe, wszystko może się w każdej chwili zmienić, nie warto
więc kurczowo trzymać się żadnej rzeczy, warto natomiast cieszyć się ciągle ulatującą
chwilą i tymi najprostszymi rzeczami, które dane nam są za darmo, jak choćby słoneczne
ciepło. W ostatnim na płycie God and Fire
ponownie stykamy się z doświadczeniem boskości. Utwór ma strukturę poetyckiej
mantry, której powtarzane w kółko wersy, przy wtórze repetytywnej, elektroniczno-syntetycznej
produkcji, pozwalają nam na koniec opanować oraz oczyścić umysł. W ten sposób
uzyskujemy moc potrzebną na ponowne zanurzenie się w muzycznym uniwersum Dive.
Użyteczne linki:
Komentarze
Prześlij komentarz