Regina Spektor, Remember Us to Life. Opowieści o krzepiącym smutku.
Enjoy your youth / Sounds like a threat / But I will
anyway - śpiewa Regina
Spektor na Older and Taller, jednej z
kompozycji ze swojej ostatniej płyty, Remember
Us to Life. I jest na tym albumie jeszcze dojrzalsza, głębsza
i błyskotliwsza niż zwykle. Nagrany przez Spektor po urodzeniu syna krążek Remember Us to Life staje na wysokości postawionego
przez sam tytuł zadania i mierzy się z tematami cięższego kalibru, takimi jak dorastanie,
przemijanie, śmiertelność, a nawet fobia społeczna i kapitalizm. Jeszcze nigdy
album Reginy Spektor nie był tak brzmieniowo bogaty, nie opływał w tak piękne
orkiestrowe aranżacje. Nigdy przedtem artystka nie nagrała też tak smutnego i
jednocześnie podnoszącego na duchu krążka. Paradoksalnie, Remember Us to Life może być perfekcyjnym muzycznym wyborem na
odegnanie zimowego mroku, chłodu i depresji.
Regina
Spektor urodziła się w 1980 roku w Moskwie w byłym Związku Radzieckim jako
córka umuzykalnionych rodziców żydowskiego pochodzenia. W 1989 roku
dziewięcioletnia wtedy Regina wyemigrowała wraz z rodziną do Nowego Jorku,
gdzie Spektorowie osiedli w Bronxie, a przyszła piosenkarka kontynuowała naukę gry
na fortepianie. Wychowana głównie na muzyce klasycznej (jej ulubionym
kompozytorem jest Fryderyk Chopin) Regina bardzo szybko ujawniła talent do
pisania własnych piosenek, a kulturalne życie Nowego Jorku i jego East Village
pomogło jej otworzyć się na wszystkie współczesne muzyczne prądy i gatunki.
Przypisywana często przez krytyków do nowojorskiej sceny antyfolkowej i
indiepopowej, Spektor pierwsze trzy swoje albumy wydała całkowicie niezależnie
(11:11 w 2001, Songs w 2002 i wreszcie Soviet
Kitsch w 2003 roku). W roku 2004 przyszedł jednak przełom i podpisanie
kontraktu z Sire Records, która to wytwórnia wydała ponownie w tym samym roku Soviet Kitsch. Przynależność do
większego studia nagraniowego umożliwiła piosenkarce rozkwit jej
songwriterskich talentów, a to z kolei zaowocowało apogeum popularności w
postaci opublikowanego w 2006 roku krążka Begin
to Hope. Dobrą passę oraz uznanie na niezależnej i alternatywnej
amerykańskiej scenie Spektor kontynuowała wraz z dwoma kolejnymi albumami: Far z 2009 i What We Saw from the Cheap Seats z 2012 roku. Po dłuższej, ponad
czteroletniej przerwie związanej z urodzeniem pierworodnego dziecka Regina
powróciła 30 września 2016 roku z nową, zdecydowanie najdojrzalszą i chyba najlepszą
płytą w swoim dotychczasowym dorobku, siódmą już z kolei Remember Us to Life.
Mało
kto potrafi na współczesnej, niezależnej popowej scenie opowiadać frapujące i
niekonwencjonalne historie tak, jak robi to właśnie Regina Spektor. Ta artystka
jest w pierwszej kolejności autorką opowieści ubranych w drugiej kolejności w
muzyczną formę. Każdy z 11 utworów na podstawowej edycji Remember Us to Life snuje swoją własną, intrygującą historię. Płyta
zaczyna się popowo i bardzo znajomo – utwór Bleeding
Heart (jednocześnie pierwszy singiel) przypomina o najbardziej przebojowych
kawałkach z albumu Begin to Hope. W
swojej synthpopowej estetyce piosenka podejmuje jednak ważny temat: aspołeczną
osobowość. Przedmiotem tej kompozycji jest osoba o dyssocjalnych zaburzeniach,
której nieśmiałość i problemy w emocjonalnych relacjach z innymi przyprawiają o
ciągły wewnętrzny ból i tęsknotę za spełnioną romantycznie relacją. Żywe, wręcz
radosne tempo w połączeniu z niosącym pocieszenie tekstem piosenki czynią z
niej iście popowy hymn. Na następnej z kolei kompozycji, Older and Taller, Regina mierzy się z upływem czasu i dorastaniem.
Również i w tym nagraniu znużenie oraz rozczarowanie dorosłością, a także
tęsknota za bezpowrotnie utraconą młodością, potraktowane zostały z otuchą i
nadzieją w głosie Reginy oraz muzyce przygrywających w tle smyków. Grand Hotel można z kolei wziąć za
pokręconą wersję Grand Budapest Hotel
w reżyserii Wesa Andersona. Regina Spektor snuje w tej uroczej, fortepianowej
kompozycji niecodzienną opowieść o prowadzącym wprost do piekła tunelu pod
tytułowym hotelem. Najbardziej zaskakującym i zarazem najbardziej przebojowym
nagraniem na Remember Us to Life jest
Small Bill$ (singiel numer dwa z
płyty). W refrenie piosenkarka niemalże rapuje do przypominających hip-hopowe
beaty uderzeń perkusji, a przygrywające w tle sekcje smyczkowe nadają utworowi muzyczną
konsystencję sennego marzenia. Humorystyczny i niezwykle fantazyjny Small Bill$ jest jednocześnie
ostrzeżeniem przed rozmienianiem się na drobne i marnotrawieniem swojego czasu
na niepotrzebne oraz głupie dystrakcje. No i jest oczywiście rewelacyjny
teledysk do tego utworu, utrzymany w kreskówkowo-sowieckiej estetyce. Regina
zrobiła sobie tutaj najwyraźniej nostalgiczną podróż do czasów swojego
dzieciństwa w schyłkowej dekadzie Związku Radzieckiego.
Najmocniejszy cios słuchaczowi Spektor zadaje na Remember Us to Life przy okazji kompozycji The Trapper and the Furrier, nagraniu o niezaprzeczalnej
antykapitalistycznej wymowie. Wygrażające nam w tym utworze mocne partie
orkiestrowe, w połączeniu z coraz bardziej dramatycznym wokalem samej artystki, stanowią bardzo adekwatny akompaniament do tej poruszającej opowieści o
ciemiężeniu świata przez trzy pary żądnych pieniędzy i własności wyzyskiwaczy: myśliwego
i futrzarza, prawnika i farmaceutę oraz posiadacza i menedżera. Mocno za serce
chwyta również kompozycja Sellers of Flowers,
w której po raz kolejny przenosimy się do Związku Radzieckiego lat 80-tych XX
wieku, tym razem aby poprzez historię sprzedawanych zimową porą kwiatów na
targu w Moskwie usłyszeć jedną z najbardziej poruszających alegorycznych
opowieści o przemijaniu oraz śmiertelności, ale także o rozgrzewającej od
środka mocy wspomnienia, jedynej naszej broni w walce z otulającym nas powoli
zimowym kożuchem zapomnieniem. Na Remember
Us to Life nie brakuje w końcu tego, z czego Regina Spektor jest
powszechnie znana: wysmakowanych, fortepianowych ballad, gdzie artystce
towarzyszy właściwie tylko jej pierwszy i najważniejszy instrument. Wystarczy
tylko posłuchać Black and White, The Light czy Obsolete, aby przekonać się, że piosenkarka nie ma sobie równych w
kreowaniu intymnej atmosfery w momencie, gdy zasiada do swojego Steinwaya.
Rozbraja w szczególności Obsolete, na
którym artystka poddaje w wątpliwość sens i wartość swojej sztuki, porównując
się do nie czytanego przez nikogo manuskryptu - starego, niezrozumiałego i niekompletnego.
Regina nie byłaby jednak sobą, gdyby całej płyty nie zakończyła pozytywną nutą:
za taką może służyć ostatni w standardowej edycji albumu utwór The Visit. W tej kompozycji na
fortepian, z towarzyszeniem skrzypiec, altówki i wiolonczeli, wokalistka daje
wyraz swojej niczym nieskrępowanej radości z niespodziewanej wizyty starego
przyjaciela, którego nawet nie pyta o powód i cel odwiedzin. Liczy się tylko ta
chwila i to proste szczęście, które jest tutaj, na wyciągnięcie ręki: And somewhere in my mind / Behind closed
eyes I see the past / Catching every moment that went by / To make it last till
I begin / Again.
Użyteczne linki:
Komentarze
Prześlij komentarz