Tori Amos, From the Choirgirl Hotel. Tam, gdzie żyją piosenki.
W 1998 roku muzyka Tori Amos przeżyła rewolucję.
Nieodłącznie kojarzona z brzmieniem swojego fortepianu, wokalistka po raz
pierwszy nagrała album z pełnym rockowym składem, a klawisze musiały ustąpić
pierwszeństwa perkusji i gitarom. Fortepian jednak nie zniknął, zrobił tylko
dużo miejsca innym instrumentom, tradycyjnie kojarzonym z rock & rollem. From the Choirgirl Hotel to niesamowicie
gęsty brzmieniowo krążek, obok instrumentarium alternatywnego rocka mamy na nim
sporo elektroniki, a nawet czysto tanecznych brzmień i rytmów. Nie dajmy się
jednak zwieść dźwiękowym kamuflażom oraz metamorfozom: From the Choirgirl Hotel to wciąż Tori w swojej najbardziej
intymnej odsłonie, z niepodrabialnym wokalem oraz poetycko enigmatycznymi
tekstami. To, co odróżnia ten album od jego trzech kultowych już poprzedników,
to mrok i frustracja, które buzują pod powierzchnią agresywnych,
awangardowo-rockowych aranżacji. Tytułowy hotel to miejsce, gdzie piosenki z
płyty rezydują, wiodąc swój osobny żywot, naznaczony ekscytacją, namiętnością
oraz przygodą, ale także cierpieniem i stratą.
Tori
Amos przyszła na świat jako Myra Ellen Amos w Newton w Karolinie Północnej. Od
dziecka przejawiała genialne umiejętności pianistyczne i szybko też trafiła do
muzycznego konserwatorium, skąd wyleciała za niesubordynację, niechęć do
czytania nut oraz zainteresowanie muzyką popularną i rockiem miast klasyki.
Tori komponowała utwory od dziecka i w 1986 roku założyła swój pierwszy,
synthpopowy zespół o nazwie Y Kant Tori Read, którego debiutancki album pod tą
samą nazwą poniósł spektakularną komercyjną klęskę w momencie ukazania się w
1988 roku. Sponiewierana przez muzycznych krytyków, niedoszła pop-rockowa diwa
pozbierała się jednak po tym niepowodzeniu i niczym Feniks z popiołów powróciła
z początkiem 1992 roku ze swoim kultowym solowym debiutem, czyli niezapomnianą
płytą Little Earthquakes. Ogromny
sukces tego krążka zainicjował długą karierę tej artystki, do dziś dnia kontynuowaną
z prawdziwą inwencją, werwą i powodzeniem. Trzy pierwsze albumy Tori to przede
wszystkim osobisty, konfesyjny wokal piosenkarki plus jej markowy fortepian, z
pewną domieszką smyczków i perkusji oczywiście. Little Earthquakes z 1992 roku, Under
the Pink z 1994 r. oraz Boys for Pele
z 1996 r. to do dziś kwintesencja stylu i muzycznej persony tej artystki. Różniące
się znacznie między sobą trzy pierwsze albumy pozostają niewzruszonym kanonem
każdego fana Tori. Opublikowany z początkiem maja 1998 roku From the Choirgirl Hotel otworzył nową,
bardziej eksperymentalną erę w karierze wokalistki, którą kontynuował wydany we
wrześniu 1999 roku krążek To Venus and
Back (najbardziej elektroniczno-eksperymentalny spośród wszystkich jej
dotychczasowych wydawnictw). From the
Choirgirl Hotel pozostaje do dziś dnia najbardziej zaawansowanym
produkcyjnie i aranżacyjnie albumem Tori, w którym artystka zdołała przekuć
osobisty dramat w muzyczne arcydzieło.
Otwierający płytę utwór Spark,
jednocześnie pierwszy z niej singiel, od razu wrzuca nas w odmęty emocjonalnej
traumy oraz poczucia straty. Piosenka powstała niedługo po przeżyciu przez Tori
pierwszego z serii trzech poronień, a jej centralnym tematem jest rozczarowanie
i żal, które zastąpiły radość i ekscytację z powodu oczekiwania pierwszego
dziecka. Do tragedii doszło w Boże Narodzenie 1996 roku, co tym bardziej
tłumaczy niezgodę artystki i kwestionowanie zastanego ‘boskiego ładu’, który
nijak się ma do wewnętrznego poczucia sprawiedliwości podmiotu lirycznego
utworu. Niesiony przez gitary oraz perkusję, nadające utworowi
charakterystyczne mroczne i jednocześnie ciężkie brzmienie, jest Spark wyzwaniem rzuconym sile wyższej,
jakkolwiek byśmy ją nazywali. Do tematu utraty nienarodzonego dziecka Tori
powraca w środku płyty, wraz z kompozycją iieee.
Ten szalenie pomysłowy strukturalnie i aranżacyjnie kawałek, zmieniający co
chwilę rytm i metrum, podbija jeszcze stawkę sporu, a wściekła i zrezygnowana
Tori, która jeszcze parę lat wcześniej śpiewała: I’m okay when everything is not okay, teraz w iieee, z charakterystycznym dla siebie vibrato w głosie, wznosi do
nieba lament, zawodząc: I know we're
dying / And there's no sign of a parachute / We scream in cathedrals / Why
can't it be beautiful … Wadzeniu się z Bogiem, które tutaj przybiera formę
rozdzierającego krzyku w katedrze, towarzyszy skomplikowana struktura utworu,
pełnego tonalnych przeskoków oraz zmian nastroju, którego wściekłą perkusję i
jeszcze agresywniejsze gitary łagodzi melodyjny dźwięk melotronu Tori w tle. Po
raz trzeci i ostatni do wątku utraty dziecka Tori powraca pod sam koniec płyty,
przy okazji kompozycji Playboy Mommy.
Ten utwór to Tori w najczystszej postaci, czyli ona i fortepian w samym
centrum, z akompaniamentem reszty zespołu na drugim planie. Prosta melodia
nagrania towarzyszy wyimaginowanej rozmowie z 13-letnią córką, którą Tori
utraciła w to pamiętne Boże Narodzenie 1996 roku. Z dużą dozą autoironii
artystka kreuje alternatywną rzeczywistość, w której krytycznie oceniana jest przez
swą nastoletnią nieżyjącą córkę, jednocześnie w poruszający sposób wyrażając
swą nieukojoną tęsknotę za dzieckiem i pragnąc jej powrotu do domu, do swojej
rzeczywistości: I’ll say it loud here by
your grave / Those angels can’t ever take my place.
From the Choirgirl Hotel był czwartym i ostatnim
albumem, który Tori Amos nagrała jako singielka. Zaraz po zakończeniu sesji
nagraniowej w lutym 1998 roku poślubiła swojego specjalistę od dźwięku, Marka
Hawleya, z którym jest do dzisiaj. Do tego ważnego momentu w jej życiu
nawiązuje ewidentnie teledysk do drugiego singla z płyty, czyli piosenki Jackie’s Strength. Utwór wybija się
uroczymi orkiestrowymi aranżacjami autorstwa Johna Philipa Shenale i
przepięknym fortepianem Tori. To, co Jackie’s
Strength robi najlepiej, to przywoływanie nostalgii za minionymi czasami.
Tori cofa się aż do 1963 roku, do zabójstwa Johna F. Kennedy’ego, kiedy to
miała zaledwie parę miesięcy. Tekst utworu wydaje się być strumieniem
świadomości dziewczyny, która ostatni raz przed swoimi zaślubinami robi
rachunek z dotychczasowego życia i szuka w przeszłości sił, by zmierzyć się z
zupełnie nieznaną przyszłością i swoją nową w niej rolą żony, a potem matki. W
balladzie Northern Lad Tori występuje
jeszcze jako kochanka, w dodatku niezaspokojona i sfrustrowana. Northern Lad to chyba ostatni tak boleśnie szczery utwór w
dorobku artystki, kiedy to nie musiała jeszcze fantazjować i wymyślać miłosnych
dramatów, bo wystarczyło jej czerpać z własnego, bogatego doświadczenia pełnymi
garściami. Northern Lad to też jedna z najlepszych fortepianowych
ballad w całej karierze Tori. Przeszłość na From
the Choirgirl Hotel ewokują też silnie kompozycje w rodzaju Liquid Diamonds czy Pandora’s Aquarium. Ten pierwszy brzmi, jakby Tori wracała pamięcią
do początków swojej muzycznej kariery, kiedy to grała na fortepianie w nocnych
klubach i gejowskich barach, a jej ojciec-pastor robił przy niej za
przyzwoitkę, chociaż akurat w gejowskich barach nie było to wcale konieczne… Pandora’s Aquarium jest ostatnim
utworem na płycie, ale pierwszym napisanym na ten album. To właśnie jego
kreacja uruchomiła cały proces twórczy, w ramach którego zbudowany został
hotel, w którym zamieszkały piosenki z Choirgirl.
Największym fenomenem i atrakcją From
the Choirgirl Hotel jest jedyne w swoim rodzaju połączenie osobistych,
często poruszających tekstów z wyrafinowaną, alternatywno-rockową produkcją,
która z pomocą elektroniki tworzy gęsty muzyczny klimat, pełen aluzji i
dwuznaczności. Wystarczy posłuchać drugiego na płycie Cruel, żeby zrozumieć, o co chodzi. Sztandarowa, enigmatyczna
poezja Tori, która więcej ukrywa niż odsłania, jest zestawiona z jeszcze
mroczniejszą produkcją, czyniącą z tego utworu nagranie bardzo podatne na
rozmaite alteracje oraz remiksy. Cruel świetnie
brzmi na koncertach, jakkolwiek często można ten utwór poznać tylko po tekście,
a nie po brzmieniu. Równie zagadkowy jest tekst następnego na płycie Black-Dove (January), którego sekretnym
składnikiem jest delikatne brzmienie mandoliny, która w połączeniu z
fortepianem Tori tworzy pozaziemski nastrój, przełamywany w refrenie
triumfalnym wejściem perkusji i gitar. Raspberry
Swirl to z kolei maksymalnie energetyzujące elektroniczno-taneczne
szaleństwo, którego powstanie można chyba przypisać sukcesowi house’owego
remiksu Professional Widow z Boys for Pele. Tori postanowiła raz
jeszcze podbić szczyty list przebojów, wyrywając wszystkich do straceńczego
wręcz tańca. Najmocniej rockowa na płycie She’s
Your Cocaine jest piosenką-zemstą na Courtney Love, która swoją
toksycznością skutecznie unicestwiła związek, jaki Tori miała z Trentem Reznorem,
twórcą i frontmanem Nine Inch Nails. I choć podtekst utworu ma mało
feministyczny wydźwięk, to każdy dobrze wie, że kobieta kobiecie potrafi też
być wilkiem… Najbardziej zaskakujące i zapierające dech w piersiach kompozycje
na Choirgirl to iieee oraz Hotel,
zmieniające metrum i tempo po kilka razy, mylące tropy oraz nastroje, dzikie i
nieokiełznane, wymykające się kategoriom oraz gatunkom, po prostu genialne w
swoim zamyśle, jak zresztą cały album, od początku do końca. From the Choirgirl Hotel to ostatnia
płyta w dyskografii Tori Amos, na której artystka lirycznie oraz muzycznie
poszła na całego, podbijając nowe terytoria i nie cofając się przed żadnym
wyzwaniem. Choirgirl to Tori w
najdzikszej i najpierwotniejszej odsłonie.
Użyteczne linki:
Komentarze
Prześlij komentarz