Low, Double Negative. Podwójna dekonstrukcja.

          Amerykański zespół indie rockowy z Duluth w Minnesocie nagrał w 2018 roku swój dwunasty w karierze i jednocześnie najodważniejszy brzmieniowo album. Wraz z krążkiem Double Negative Low wykraczają bardzo daleko poza strefę swojego komfortu, zapuszczając się głęboko na terytorium dźwiękowego eksperymentu. Low celebrują 25-tą rocznicę swojego powstania, dokonując imponującej wolty w stosunku do swojego dotychczasowego brzmienia i fundując nam na Double Negative podwójną dekonstrukcję: za pomocą elektroniki krańcowo zdekonstruowany został dźwięk, a przy pomocy dźwięku dekonstrukcji uległy też słowa, zmanipulowane i niejednokrotnie rozmyte przez fale napierającego elektronicznego szumu. Double Negative wymaga od potencjalnego słuchacza pewnej dozy cierpliwości, a nawet wytrwałości: piękno tego albumu można docenić najwcześniej po kilku solidnych przesłuchaniach. Gdy już jednak rozsmakujemy się w tym post-apokaliptycznym brzmieniu anno Domini 2018, mogę zagwarantować, że będziemy do tej płyty wracać aż do końca świata.


          Low uformowali się w Duluth w stanie Minnesota w 1993 roku. Jądrem tego indie rockowego tercetu pozostaje małżeństwo Alana Sparhawka i Mimi Parker, których wspólne harmonie wokalne są znakiem rozpoznawczym zespołu. Alan Sparhawk gra ponadto na gitarze, Mimi Parker zaś na perkusji, towarzyszy im też obecnie Steve Garrington na gitarze basowej. Zespół w przeciągu 25 lat swojego istnienia nagrał w sumie 12 albumów, z tego dwa ostatnie we współpracy z producentem B.J. Burtonem, który ich poprzedniemu krążkowi, wyśmienitemu Ones and Sixes z 2015 roku, nadał elektroniczne wykończenie, a przy wydanym we wrześniu 2018 roku Double Negative Burton poszedł z Low na całość, eksperymentując z brzmieniem albumu już na pełnych obrotach. Warto nadmienić, że Double Negative nagrany został w studiu April Base w Fall Creek w stanie Wisconsin, gdzie w 2016 roku Bon Iver do spółki z B.J. Burtonem za konsoletą właśnie nagrał swój wywrotowy krążek 22, A Million. Jeszcze w głębokich latach 90-tych XX wieku Low obdarzeni zostali przez krytyków znienawidzoną przez siebie etykietką slowcore, oznaczającą podgatunek niezależnego rocka, a charakteryzujący się powolniejszymi tempami piosenek, minimalistycznymi aranżacjami i nierzadko sennym oraz depresyjnym nastrojem tekstów. Na Double Negative nie brakuje nagrań, pod które moglibyśmy podciągnąć powyższe znaki rozpoznawcze Low, album jednak stanowi zupełnie osobną jakość w dyskografii tego zespołu, będąc być może ich najlepszą dotychczas nagraną płytą.


          Wielu amerykańskich krytyków muzycznych zwraca uwagę, że na kształt i brzmienie Double Negative niebagatelny wpływ miał toksyczny klimat polityczny współczesnej Ameryki. Chociaż nazwisko Donalda Trumpa nie pada na Double Negative ani razu, to jednak wielu termin „podwójna negacja” kojarzy właśnie ze stylem rządów jego administracji. Najnowszej płycie Low udzieliło się z pewnością trochę tej amerykańskiej toksyczności, słychać ją przede wszystkim w warstwie dźwiękowej albumu, która od początku do końca jest silnie zniekształcona, a nawet zanieczyszczona elektronicznymi efektami producenta B.J. Burtona. Już otwierające krążek Quorum brzmi na samym wstępie jak gdyby wprost do naszych uszu wpadła i została zdetonowana bomba atomowa, po której wybuchu mamy niecałe cztery minuty utworu na poradzenie sobie z szokiem i traumą tym wywołaną. Pulsujące uderzenia syntezatora i zniekształcony wokal Alana Sparkawka pogłębiają jeszcze muzyczny chaos, który będzie nam dalej towarzyszył w tym post-apokaliptycznym uniwersum. Kolejny na płycie Dancing and Blood pogłębia jeszcze nastrój grozy i wyobcowania, a zharmonizowane ze sobą w pięknym unisono wokale Alana Sparhawka i Mimi Parker niosą się po tym powojennym krajobrazie przy akompaniamencie imitujących marsz bębnów. Apogeum dźwiękowego chaosu i napięcia ma miejsce na Tempest, gdzie wokal jest do tego stopnia elektronicznie zniekształcony oraz przetworzony, że właściwie niezrozumiały, przydając grozy i alienacji naszemu doświadczeniu. Na szczęście po burzy zawsze przychodzi rozpogodzenie, a czasami nawet słońce, które na Double Negative zwiastuje kompozycja Always Up, w której jedyna w swoim rodzaju harmonia wokalna Alana Sparhawka i Mimi Parker pozwala na chwilę wytchnienia oraz zanurzenie się w bardziej eterycznych klimatach, przy kojącym akompaniamencie organicznych dźwięków fortepianu i gitary.


          Takich chwil błogości oraz uniesienia jak w Always Up jest na Double Negative znacznie więcej, są one też mądrze poprzeplatane z momentami krańcowego dźwiękowego eksperymentu na tej zaskakującej płycie. I tak po intensywnym duo Quorum oraz Dancing and Blood następuje chwila wyciszenia i refleksji na Fly, w którym anielski wręcz głos Mimi Parker przynosi ulgę po brzmieniowym spustoszeniu dwóch poprzednich kompozycji. Przy Fly wznosimy się ponad spaloną ziemię i próbujemy wznieść się jak najwyżej w niebo, aby nie widzieć zniszczenia oraz degrengolady na samym dole. Dozą nadziei napawa też pozytywne przesłanie Always Trying to Work It Out, a po niezwykle mrocznym i ambientowym brzmieniu The Son, The Sun nadchodzi spokojny Dancing and Fire, który pomimo swojego wyciszenia głosem Alana Sparhawka proklamuje nie koniec świata, ale tylko koniec nadziei… Poor Sucker kontynuuje w tym depresyjnym klimacie, opowiadając historię nieszczęśnika, który postradał życie, ponieważ grunt (dosłownie) usunął mu się spod nóg i biedak skończył martwy na dnie jeziora. Najlepsze Low zostawiają dla nas na sam koniec, kiedy to Rome (Always in the Dark) oraz Disarray w spektakularny sposób zamykają cały album. Natężenie i emocja osiągają swoją kulminację na Rome (Always in the Dark), który funkcjonuje tu jako elektroniczno-rockowy lament nad pozostałymi po katastrofie popiołami. Disarray to już muzyczne empireum na Double Negative, na które w pełni zasłużyliśmy po przejściu razem z Low wszystkich kręgów piekła fizycznego zniszczenia i całego czyśćca wytężonych do granic możliwości emocji. Anielskie unisono Parker oraz Sparhawka tworzy najpiękniejszą w historii zespołu wokalną harmonię do pulsującego nieprzerwanie rytmu nagrania, a para radzi nam, abyśmy zaczęli żyć inaczej, w zupełnie nowy sposób, zanim pogrążymy się na dobre w totalnym ekologiczno-politycznym chaosie: Before it falls into total disarray / You'll have to learn to live a different way.


Użyteczne linki:

https://www.chairkickers.com/
https://en.wikipedia.org/wiki/Low_(band)
https://lowtheband.bandcamp.com/
https://www.facebook.com/lowmusic/
https://twitter.com/lowtheband
https://open.spotify.com/album/1zTkgOHx3mjrUvrhxq4osf
https://www.discogs.com/artist/10824-Low

Komentarze

Popularne posty

Susanne Sundfør, Music for People in Trouble. Piosenki o pięknie i końcu świata.

Patrick Wolf, The Bachelor. Nieznany syn Davida Bowiego (i Kate Bush).

Allie X, Girl with No Face. Lata 80-te wiecznie żywe.

Perfume Genius, No Shape. Zmagania ducha z ciałem.

James Blake, Say What You Will. Porównanie jest złodziejem radości.

Björk, Medúlla. A na początku był głos.

Regina Spektor, Remember Us to Life. Opowieści o krzepiącym smutku.

AWOLNATION, Here Come the Runts. Nie zatrzymujcie tego pociągu!

Emilie Autumn, Opheliac. Ofelia i Lolita w jednym.

Sophie Moleta, Dive. Całkowite zanurzenie.