Nick Cave and the Bad Seeds, Ghosteen. Jesteśmy fotonami uwolnionymi z umierającej gwiazdy.

          W ostatnich kilku latach bezpośrednie otoczenie Nicka Cave’a naznaczone zostało nieubłaganym piętnem śmierci. W 2015 roku w tragicznym wypadku zginął jego 15-letni syn Arthur, w 2018 na raka mózgu zmarł jeden z wieloletnich członków The Bad Seeds, multiinstrumentalista Conway Savage. Nick Cave pozostaje już teraz jedynym oryginalnym założycielem kapeli Nick Cave and the Bad Seeds, dwaj inni prominentni fundatorzy tej grupy, Blixa Bargeld i Mick Harvey, odeszli już dawno do innych muzycznych projektów, odpowiednio w 2003 i 2009 roku. Wcześniej nazywany Księciem Ciemności, głównie ze względu na mroczne i gotyckie teksty utworów, jest teraz Cave określany mianem wielkiego żałobnika, który osobistą stratę i ból po niej pozostawiony potrafi wznieść na kosmiczny poziom, śpiewając na ostatnim wydanym, 17-stym już w karierze zespołu albumie Ghosteen o tym, jak bardzo lubimy ukrywać się w naszych ranach, jak często chowamy się i zasklepiamy w doświadczeniu przeżytej traumy. W końcu każda śmierć jest formą traumy, a my jesteśmy tylko ludźmi, to znaczy, jak chce Nick Cave, fotonami uwolnionymi z umierającej gwiazdy. Z tej perspektywy jesteśmy tylko wspomnieniem tego, co już dawno nie istnieje. Ghosteen to przepiękny muzyczny traktat kosmologiczny o tym, jak niewiele znaczy nasza osobista trauma z punktu widzenia wieczności i nieskończoności wszechświata.


          Zespół Nick Cave and the Bad Seeds założony został w 1983 roku w Melbourne (w stanie Wiktoria) w Australii. Kapela ta wyłoniła się na zgliszczach grupy The Birthday Party (1978-1983), poprzedniej post-punkowej australijskiej formacji, której jako frontman i wokalista przewodził Nick Cave (rocznik 1957), niespokojny rockowy duch z Antypodów. Na początku lat 80-tych XX wieku nikt zapewne nie zakładał, z samym Cave’em na czele, że ten kolejny post-punkowy muzyczny projekt przetrwa dłużej niż kilka lat. Tymczasem w 2020 roku wkraczamy w trzecią dekadę XXI wieku, a Nick Cave and the Bad Seeds mają się wprost świetnie. Oczywiście zespół nie jest już tym samym, który w 1984 roku wydał debiutancką płytę, post-punkową i agresywną From Her to Eternity. Opublikowany premierowo 4 października 2019 roku Ghosteen jest już 17-stym albumem w 36-letniej historii zespołu, który z post-punkowej grupy w latach 80-tych ubiegłego wieku wyewoluował w jedną z najoryginalniejszych rockowych kapeli na całym świecie, łącząc twórczo w swoim brzmieniu rock z alternatywą i muzycznym eksperymentem. Z oryginalnego składu z 1983 roku ostał się już tylko sam Nick Cave, wokalista i autor piosenek, ale także poeta i powieściopisarz. To właśnie jego charyzma, niewyczerpana kreatywność i wielowymiarowy talent utrzymały The Bad Seeds przy życiu, nawet po odejściu tak ważnych członków zespołu jak Blixy Bargelda w 2003 roku i Micka Harvey’a w 2009 roku. W chwili obecnej drugie skrzypce po Cave’ie gra w zespole inny Australijczyk, Warren Ellis, skrzypek, kompozytor i multiinstrumentalista, który wraz z Cave’em komponuje muzykę do jego mrocznych tekstów. Od dawna zespół też rezyduje w Europie zamiast Australii, głównie w Londynie i w Brighton w Anglii, gdzie mieszka sam Cave z rodziną.


          Jak przyznał sam Nick Cave, wydany w październiku 2019 roku album Ghosteen jest zamknięciem muzycznej trylogii, której dwie poprzednie części stanowią płyty Push the Sky Away z 2013 roku oraz Skeleton Tree z 2016 roku. Niewątpliwie te trzy ostatnie dzieła kapeli Nicka Cave’a łączy brzmieniowa i tematyczna spójność, wszystkie trzy idą głębiej w kierunku alternatywnego brzmienia i inkorporacji eksperymentalnych technik produkcji, z silnym wykorzystaniem elektroniki i ambientu, które były dotąd właściwie nieobecne w szerokim muzycznym repertuarze zespołu. Na Ghosteen dominuje brzmienie analogowych syntezatorów i długich basowych nut, które zazwyczaj tworzą podstawę harmoniczną utworów i zarazem ich oszczędny akompaniament. Na albumie pojawia się też fortepian i sekcja smyczkowa, prawie nie słychać natomiast gitar, bębnów i perkusji, które niejednokrotnie niosły muzycznie poprzednie dokonania The Bad Seeds. Taki dobór instrumentacji sprawia, że Ghosteen brzmi bardzo ezoterycznie, bardziej ambientowo niż rockowo. Brzmienie analogowych syntezatorów i burdonu stanowi jednak doskonały podkład harmoniczny pod kosmologiczny traktat muzyczny ze śmiercią, bólem i smutkiem w tle. Radykalną modyfikację przeszedł również na płycie głos samego Cave’a, który z naturalnego dla niego barytonu przechodzi nierzadko w drżący falset, znakomicie oddający z kolei paletę emocjonalną na Ghosteen, pokolorowaną wzruszeniem i wewnętrznym roztrzęsieniem, dającym o sobie znać właśnie falsetem Nicka.


          Ghosteen jest podwójnym albumem, w którym pierwsze 8 utworów to ‘dzieci’, natomiast dwie dłuższe kompozycje na drugiej płycie, przedzielone krótkim utworem-wierszem, to ‘rodzice’. Album otwiera dźwiękiem analogowych syntezatorów kawałek Spinning Song, w którym Cave w pierwszych wersach nawiązuje do postaci Elvisa Presleya i jego statusu jako ikony światowej muzyki, króla rock’n’rolla. Za pośrednictwem osoby Presleya Cave wprowadza wątek nieśmiertelności w sztuce i muzyce, którą niewątpliwie Elvis cieszy się po dzień dzisiejszy. W finale Spinning Song Cave z barytonu i melorecytacji przechodzi w swój rozdygotany falset i od razu czujemy, że artysta śpiewa teraz o kwestiach na Ghosteen kluczowych. W tym rozpoczynającym cały album utworze pojawiają się bowiem w outro pojęcia ‘spokoju ducha’ i ‘czasu’, które nadejdą w swoim czasie dla nas i po nas: Peace will come, a peace will come, a peace will come in time / A time will come, a time will come, a time will come for us. Drugi na płycie kawałek Bright Horses to chyba moje ulubione nagranie na Ghosteen. Utwór otwiera urocza fortepianowa melodia, do której dochodzą delikatne smyczki oraz piękne wokalne i chóralne harmonie, a w warstwie tekstowej Bright Horses nawiązuje do celowo i ostentacyjnie kiczowatej okładki płyty, na której podziwiać możemy przesłodzoną wizję raju, mieniącą się wszystkimi kolorami tęczy. Są tam również tytułowe ‘śnieżnobiałe konie’ w malowniczym pędzie. Ale o tym właśnie jest ten utwór: o potrzebie wiary w coś lepszego niż możemy na co dzień oglądać w naszym na wskroś zepsutym świecie. Pomimo całego tego wszechobecnego zła i wiecznego rozczarowania, tkwi w nas bowiem na dnie to życzenie, marzenie bądź fantazja o świecie innym, lepszym i piękniejszym, o tej książkowej definicji raju: And everyone has a heart and it's calling for something / And we're all so sick and tired of seeing things as they are. Następna na płycie kompozycja Waiting for You to też chwytająca ze serce i niezwykle rzewna ballada, w której akompaniujący Nickowi fortepian przypomina mi nagraną w 1997 roku płytę The Boatman’s Call. Jedynym właściwie pragnieniem wyrażonym w Waiting for You, ale za to w jak poruszający sposób, jest nieukojone życzenie powrotu ukochanej osoby. Jest coś w tym łaknieniu niemożliwego w Waiting for You z klimatu albumu The Boatman’s Call


          Druga połowa pierwszej części Ghosteen jest o wiele bardziej stonowana i aranżacyjnie minimalistyczna w porównaniu do trzech pierwszych kompozycji na płycie. Night Raid to właściwie metaforycznie opowiedziana historia poczęcia bliźniaków Arthura i Earla Cave’ów w Grand Hotelu w angielskim Brighton. W utworze powraca też obraz Matki Boskiej z ciałem martwego Chrystusa na kolanach, przez co Nick nawiązuje zapewne do tragicznej śmierci jednego ze swoich bliźniaków. Sun Forest rozpoczyna się od wizji raju, w którym dzieci wznoszą się spiralnie w górę do słońca, aby zaraz w drugiej zwrotce skontrastować tę fantazję z obrazem spustoszenia na ziemi, pozostałym po utracie ukochanej osoby: And it isn't any fun, no, it isn't any fun / To be standing here alone with nowhere to be / With a man mad with grief and on each side a thief / And everybody hanging from a tree, from a tree. W utworach Galleon Ship oraz Ghosteen Speaks znów wznosimy się na metaforyczny poziom fantazji przy akompaniamencie hipnotycznych syntezatorów i pięknych chóralnych harmonii. W Ghosteen Speaks podmiotem lirycznym staje się tytułowy ‘wędrujący duszek’, w domyśle nieżyjący syn Cave’a, który potwierdza swoją obecność wśród żywych, pozostając jednak w niedostępnym dla nich wymiarze, przeznaczonym ekskluzywnie dla wszystkich zmarłych dusz.
          Senny niczym mantra Leviathan jest pomostem między pierwszą płytą ‘dzieci’, którą kończy, a drugą, którą z kolei otwiera tytułowy Ghosteen piękną orkiestrową aranżacją, funkcjonującą jako majestatyczne intro do płyty ‘rodziców’. Tytułowy utwór wnosi na albumie niemały zastrzyk nadziei, radości i optymizmu, tak jakby miłość, nawet do nieżyjących już ludzi, nadawała naszemu życiu pędu i wigoru, i świętą prawdą jest to, że naprawdę nie ma nic złego w kochaniu czegoś, czego nie da się ująć w dłoń. Medytacyjny wiersz Fireflies rozdziela ‘rodziców’, czyli utwory Ghosteen i Hollywood, w finalnej części całego albumu. Fireflies jest oderwaniem się od traumy i chwilą wyważonej zadumy nad naszym istnieniem i naszymi emocjami sub specie aeternitatis, czyli z punktu widzenia wieczności. Jesteśmy w końcu tylko przejściowym pyłem na powierzchni tej planety, gwiezdnym pyłem uwolnionym przez wybuch supernowej. To, co nas buduje, pochodzi z dawno nieistniejącej gwiazdy, która musiała kiedyś w przeszłości zakończyć swoje istnienie, aby dać w przyszłości życie na jakiejś odległej planecie w odległej galaktyce. Z tą wizją znakomicie koresponduje postać Kisy Gotami z zamykającego cały album utworu Hollywood. Kisa była krewną i wyznawczynią Buddy, do którego udała się z ciałem swojego martwego synka, prosząc go o wskrzeszenie dziecka. Budda polecił Kisie zebrać ziarna gorczycy z tych wszystkich domów, w których nikt nie umarł. Kisie nie udało się zebrać ani jednego ziarna, ponieważ każde domostwo zostało naznaczone śmiercią. I wtedy Kisa zrozumiała sens nauki Buddy i osiągnęła oświecenie. Oświecenie to akceptacja śmierci i jej uniwersalnego wymiaru. W finalnych słowach Hollywood Cave nawiązuje do ostatnich wersów pierwszego na płycie Spinning Song, zataczając w ten sposób pełny krąg i wracając do przewodniego motywu całego albumu: And I'm just waiting now, for my time to come / And I'm just waiting now, for peace to come / For peace to come.


Użyteczne linki:

Komentarze

Popularne posty

Susanne Sundfør, Music for People in Trouble. Piosenki o pięknie i końcu świata.

Patrick Wolf, The Bachelor. Nieznany syn Davida Bowiego (i Kate Bush).

Allie X, Girl with No Face. Lata 80-te wiecznie żywe.

Perfume Genius, No Shape. Zmagania ducha z ciałem.

James Blake, Say What You Will. Porównanie jest złodziejem radości.

Björk, Medúlla. A na początku był głos.

Regina Spektor, Remember Us to Life. Opowieści o krzepiącym smutku.

AWOLNATION, Here Come the Runts. Nie zatrzymujcie tego pociągu!

Emilie Autumn, Opheliac. Ofelia i Lolita w jednym.

Sophie Moleta, Dive. Całkowite zanurzenie.